Akumulator, wiadomo, ważna rzecz. Szczególnie na długich wyprawach.
W naszych samochodach akumulatory łatwo nie mają. Wstrząsy, wilgoć, długotrwałe używanie na postojach (zasilanie lodówek, oświetlenia, ogrzewania itd.) Jaki wybrać? Jak o nie dbać. Oto krótka lista naszych uwag:
- Teoretycznie odporniejsze na wstrząsy i rozładowywanie są akumulatory żelowe. Używałem kiedyś takich, marki Optima. Niestety nie są one odporne na duże mrozy, ponieważ w dwóch takich akumulatorach rozsadziło mi górną pokrywę. Akumulator nadawał się do śmieci, a reklamacja nie została uznana, bo nie… Od tej pory wolę tradycyjne.
- Całkiem przyzwoite są nasze Centry lub ich odpowiedniki z naklejką Exide, wytrzymują zwykle mniej niż przewiduje gwarancja, i to bardzo dobrze, bo wtedy można je wymienić na nowe. Tu z uznaniem gwarancji problemów właściwie nie ma. Oczywiście jest masa innych marek, Bosch, Varta. Ostatnio w Rosji z musu kupiłem to co mieli – akumulator marki Banner. Działa już pół roku 🙂 Podobno wyznacznikiem jakości akumulatora jest jego waga, im cięższy tym lepszy.
- Moim zdaniem wszelkie separatory akumulatorów są niepotrzebne. Oczywiście wiem, że dają “gwarancję” rozruchu pojazdu, ale w praktyce dłuższy postój (kilkudniowy) z włączoną lodówką i oświetleniem co wieczór i tak sprawi, że będziecie musieli akumulatory połączyć, żeby chronić żywność przed zepsuciem. W efekcie macie potem rozładowany do 0 jeden akumulator (a one tego nie znoszą) i drugi prawie. Lepszym rozwiązaniem byłoby złączenie akumulatorów już na początku postoju, czyli cała idea separatora bierze w łeb. Szkoda pieniędzy.
- Zainwestujcie w porządne klemy. Tutaj bezapelacyjnym liderem jest firma MTA. Na plus załóżcie taki kombajn z bezpiecznikami jak poniżej:
Główny bezpiecznik można tu zapodać nawet 500A, więc nie ma obaw, że nie wytrzyma np wyciągarki. Z drugiej strony cała instalacja jest zabezpieczona przed zwarciem, nawet kable idące do rozrusznika. Trwałość – nieograniczona. Używamy od lat. Natomiast na minus zakładam coś takiego:
Jest to znacznie lepsze rozwiązanie niż hebel, nie zapieka się, nie topi. Jest właściwie niezniszczalne (nigdy się nie uszkodziło w żadnym naszym aucie), kosztuje grosze.
- Klemy warto smarować wazeliną techniczną lub innym przewidzianym do tego celu paćkadłem.
- Jak wrócicie, ładujcie akumulatory prostownikiem, najlepiej chociaż raz w miesiącu, szczególnie, jeśli samochód terenowy jest miesiącami nieużywany.
- Testujcie akumulatory pod obciążeniem (specjalnym testerem, np takim jak na zdjęciu na samej górze) sprawdzenie samego napięcia niewiele mówi.
- Pomyślcie o ogniwach słonecznych. Używam od roku i zapomniałem co to problem z energią na wyprawie. Napiszę o tym osobny artykuł.